Bajka powstała dla mojej małej wówczas córeczki, która lubiła się wtryniać na kolana, wspinać się na mnie, wchodząc dosłownie na głowę. Była mała, a ja duży, posłuchajcie:
Bajka o malutkiej dziewczynce
Był sobie chłopiec. Wielki jak góra. Była sobie dziewczyna. Wielka jak góra. Pewnego dnia spotkali się i zakochali się. Rozmawiali długo, spędzali razem czas, poznawali się, aż zdecydowali, że wezmą ślub.
Byli szczęśliwi, że są razem. Pewnego dnia urodziła im się córeczka, która była malutka.
Bardzo dbali o swoją córeczkę. Kiedy trzeba było ją wykąpać Tatuś napełniał dłoń wodą i w ten sposób powstawała wanienka, w której dziewczynka się kąpała..
Dziewczynka rosła, rosła coraz szybciej ale wciąż była… malutka.
Często chodziła na wycieczki z Tatusiem, siedziała wówczas w kieszeni jego koszuli. Czasem gdy chciała przyjrzeć się mijanej wieży kościoła z bliska wchodziła na czubek jego głowy.
Gdy Tatuś szedł na drzemkę kładła się na jego brzuchu i słuchała jak łomoce jego wielkie serce. Usypiała często w ten sposób.
Gdy nadchodziła zima Tatuś kładł się czasem na plecach i czekał aż na jego brzuch napada trochę śniegu, wyjmował z kieszeni sanki a dziewczynka zjeżdżała z jego brzucha: z górki na pazurki. Potem przewracał się na drugi bok, tak by dziewczyna znalazła się znów na szczycie i dalej na dół na sankach.
Latem dziewczynka robiła sobie gniazdo we włosach Tatusia, zapraszała koleżanki i razem bawiły się w dom, organizowały przyjęcia dla malutkich laleczek, a czasem bawiły się w chowanego. Jej ulubiona kryjówka znajdowała się za uchem Tatusia.
Dziewczyna rosła, rosła coraz szybciej, aż w końcu stała się taka wielka jak Tatuś i Mamusia. Poznała chłopca wielkiego jak góra…