W różnych miejscach poczytałem ostatnio o Web 3.0. Ludzie snują domysły czym tenże miał by być. Idealiści marzą o sieci semantycznej i sprawnym wyszukiwaniu informacji w internecie. Tylko czy osobom, które w internecie zabijają czas i spędzają go na głównych stronach największych portali oraz na wykop.pl potrzebny wogóle jest lepszy Internet? Narzędzie do oszczędzania czasu, którego oni nie szanują i do ułatwiania życia, które im przecieka między palcami?
Z drugiej strony gdyby mieć już ten zaoszczędzony czas można by…
– Dzień dobry – rzekł Mały Książę.
– Dzień dobry – odparł Kupiec.
Kupiec ten sprzedawał udoskonalone pigułki zaspokajające pragnienie. Połknięcie jednej na tydzień wystarcza, aby nie chciało się pić.
– Po co to sprzedajesz? – spytał Mały Książę.
– To wielka oszczędność czasu – odpowiedział Kupiec. – Zostało to obliczone przez specjalistów. Tygodniowo oszczędza się pięćdziesiąt trzy minuty.
– A co się robi z pięćdziesięcioma trzema minutami?
– To, co się chce…
„Gdybym miał pięćdziesiąt trzy minuty czasu – powiedział sobie Mały Książę – poszedłbym powolutku w kierunku studni…”
(Antoine de Saint-Exupery, Mały książę, cytuję za: www.odaha.com/littleprince.php?f=MalyKsiaze)
Może jednak człowiekowi potrzebny jest lepszy łeb, a nie web?