Kim jestem (2007)

folder_openDoświadczenie

(wpis pierwotnie opublikowany na blox.pl)

Zamierzam nakreślić jakąś wizję tego bloga, ale najpierw może mały background – o mnie.

Będę pisał to co dotyczy mojej pracy ale również zainteresowań związanych z pracą.

Myślę, że zainteresowanie kształtowały w takich miejscach:

W domu – od rodziców fizyków otrzymałem zainteresowanie naturą rzeczy, jako mały chłopiec rysowałem samochód Schypron (czyt. szypron) – miał to być Szybki samochód na prąd (a angielska pisownia – zapewne pomysł podrzucony przez rodziców miała ułatwić sprzedać za granicą (SIC! był pewnie rok 1984-85)), miał być aerodynamiczny i kształtem przypominał żelazko, co zapewne było po części skutkiem czytania przygód Tytusa, Romka i A’tomka a po części oglądania z Tatą Młodego technika ze zdjęciami projektów Beskida. Choć mieszkaliśmy w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą od początku „długie nocne Polaków rozmowy” stymulowały nas (moja żona się śmieje, że zawsze mówię „My z Tatą, Mamą i z braćmi”) do pomysłowości i kreatywności.

Przez książki – będąc w 2-6 klasie podstawówki pochłaniałem wręcz Alfreda Szklarskiego: Przygody Tomka i Trylogię indiańską, Verne’a: Kapitana Nemo i Tajemniczą Wyspę czy Dwa lata wakacji, Pana samochodzika czy Dumasa (Ojca). Dochodziło to tego, że rozwiązywałem zadanie na matematyce przed innymi, żeby złapać w między czasie choć kilka kolejnych stron 🙂 Niestety w liceum zadanie nie były już takie łatwe i książki trochę poszły w kąt – nie mówiąc już o czasach obecnych – kilka lat po studiach. (Ach! Marzę teraz o Sylwestrze z książką 😉 żeby tak była chwila spokoju)

W harcerstwie – Roli harcerstwa nie da się nie docenić. Szkoła życia, organizacji, radzenia sobie w trudnych sytuacjach, architektury i pomysłowości. Podobno jeden z profesorów na Wydziale Architektury PW mawiał, że Harcerzy powinno się na architekturę przyjmować bez egzaminu – bo budowa pionerki jest doskonałą praktyką. Moim zdaniem dużo w tym racji – powie to każdy potłuczony harcerz pod którym pierwszy i ostatni raz załamała się zrobiona z żerdzi i sznurka prycz.

Dzięki MacGyver-owi – może niektórzy się będą śmiali, że „brak zapałek – to nici z helikoptera” ale naprawdę oglądając przygody tego wszechwiedzącego agenta-naukowca nauczyłem się wykorzystywać wiele z rzeczy dostępnych dookoła na co dzień. Nie wiesz co zrobić? Sytuacja bez wyjścia? Rozejrzyj się! Ta zasada pomaga w życiu. Przydało się na przykład przy moich kolejnych samochodach, ale o tym za chwilę.

Przez motoryzację – Na pierwszym roku studiów dostałem od chrzestnej mojego Taty Malucha po jej zmarłym mężu. Fiacik choć dobrze utrzymany był pełnoletni i sporo trzeba było się nauczyć, żeby nim skutecznie docierać w różne miejsca. Wprawka dla młodego kierowcy – mechanika amatora – idealna. Tutaj wielkie dzięki przyszywanemu wujkowi Tadeuszowi Pastorowi – to On wprowadził mnie w arkana motoryzacji – zresztą do tej pory mi pomaga. Zdolności mechaniczne mam też chyba w genach – podobno mój dziadek Antoni przechodząc obok pracującego silnika ciągnika mówił właścicielowi co jest nie tak – twierdzi, że nigdy się nie mylił. Maluchem zarobiłem na Skodę 105, którą kupiłem od kolegi za 500zł (to już był porządny samochód – każdy pasażer wsiadał przez własne drzwi :-)). Potem miałem jeszcze Renault 5 i opiekowałem się pewnym Trabantem – krótko, choć umiejętności zdobyte wcześniej bardzo się przydały.

Przez duszpasterstwo REJS i DA – U Dominikanów na Warszawskim Służewiu chyba najbardziej kształtowała się moja duchowość, choć do duszpasterstwa nie przyszedłem goły, bo z niezłą formacją z harcerstwa. Zresztą o formowaniu duchowym w harcerstwie czy duszpasterstwie można by osobno dużo pisać. W harcerstwie niestety religijność bywa czasem bardziej na Baczność spocznij z kolei duszpasterstwo to market: wchodzisz i wybierasz, czy spotkanie w poniedziałek cię interesuje czy to w piątek. Chyba miks z jakim miałem do czynienia jest w sumie najlepszy.

Co interesujące z racji bycia w duszpasterstwie udało mi się brać udział w projektowaniu i pisaniu dwóch programów dla Kościoła – program do prowadzenia retrokonwersji bibliotek Instytutu Tomistycznego oraz Program do obsługi Zakrystii (PHP/PosgreSQL), który do tej pory funkcjonuje na Służewiu.

Umknęło mi istotne klasa mat-fiz z rozszerzoną informatyką w 11 LO im. Mikołaja Reja, pierwsze liceum w Warszawie w którym dostępny był Internet via tzw. call-back przyszedłem do niego rok lub dwa po tym jak się pojawił i udało mi się wkręcić to towarzystwo, które oblegało tzw. „zaplecze” – czyli ni mniej ni więcej tylko zaplecze sali 25. Call-back polegał na tym, że dzwoniło się pod specjalny numer (nie pamiętam chyba do CIUW) po czym jeśli były jeszcze impulsy on oddzwaniał do szkoły. Oczywiście amatorów jedynego komputera w szkole, na którym był internet było wielu więc na długo tego internetu nie starczało, dopóki nie pojawiło się w szkole pierwsze stałe łącze.

W owym czasie główną stroną na którą się wchodziło był adres wydziału fizyki UW www.fuw.uw.edu.pl – i tam były strony, które z tego co pamiętam przekształciły się w polska.pl (a może tylko link?), najlepsza wyszukiwarką w internecie była Altavista – a ludzie spierali się czy jest lepsza niż Yahoo, a o Google nikt nie słyszał. Wirtualna Polska jako pierwszy portal dostępna była pod adresem www.wp.cnt.pl – zreszta do tej pory wolę ją od Onetu. Aha a pocztę i pierwszą stronę www miałem na kki.net.pl (nawet nie wiem czy ten serwer jeszcze istnieje?)

Dzięki Radkowi i kolegom z RAD-COMu – firmie Radka, tam się nauczyłem jak włożony wysiłek procentuje efektem, jak wykonywać zadania na czas. Uczestniczyłem jako szef działu obsługi w projekcie Rekrutacji Gimnazjalistów do Liceum przez internet. Nawet napisałem aplikację (PHP/MySQL) zintegrowaną z systemem, która ułatwiała pracę serwisu i umożliwiała kontakt z użytkownikami systemu.

Studia w Instytucie Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych – znalazłem na nich ścieżkę Internet i chciałem porządkować informacje na świecie. Studia licencjackie były na tyle łatwe, że w między czasie udało mi się jeszcze nauczyć programować (to dzięki Teodorowi, któremu narzekałem na GG brak pracy (notabene mam cały czas ten sam numer od początku i mam nadzieję go zachować) – ten dał mi książki do Borland C++ i powiedział, że jak się nauczę C++ to mogę dla niego pracować – ostatecznie nie pracowałem dla niego ale zdobyte umiejętności przydały mi się wielokrotnie), napisać różne programy robić strony www itp. Ścieżka magisterska pt. Internet i bazy danych miała tę miłą właściwość, że w znacznym stopniu można było ją samemu kształtować – do tej pory jak spotkam znajomych ze studiów to pod względem wiedzy moglibyśmy się zastanawiać czy studiowaliśmy to samo. Najlepsze było gdy namówiłem grupę i pewną panią profesor aby zmienić formułę prowadzenia zajęć i zamiast teorii napisać program do opracowywania Tezaurusa. Zresztą do tej pory jest dostępny via www pod adresem http://krzysztof.piadlowski.com/pjiw/

Pracę magisterską napisałem u profesora Muraszkiewicza z Matematyki UW (sic! Mój instytut jest na Wydziale Historycznym). Była to praca w zasadzie bardziej z informatyki niż bibliotekoznawstwa, ale te dziedziny bardzo się do siebie zbliżają – zresztą co się nie zbliża do informatyki? Tematem pracy były Systemy do zarządzania treścią Open Source. W pracy poruszałem również tematy związane z funkcjonalnością stron i architekturą informacji. Praca na tyle się spodobała, że została wydana jako Portale internetowe przez CEBID.

Na koniec napiszę tylko, że gdy pod koniec Mszy na Freta u Dominikanów podczas ogłoszeń (a tak znalazłem dzisiejszą pracę) usłyszałem, że Portal Opoka poszukuje pracownika podniosłem się z ławki jednocześnie gdy moja żona, a wówczas jeszcze narzeczona – znająca moje zainteresowania – zaczęła mnie szturchać w bok. Około miesiąc później (od 1 stycznia 2007) pracowałem już w Opoce. A teraz próbuję, poza obsługą projektów za które jestem odpowiedzialny, zmodernizować zarządzanie treścią, poprawić funkcjonalności tegoż portalu. I może z czasem napiszę też o tych zmaganiach.

Z tytułu studiów i codziennej praktyki interesuje mnie również wyszukiwanie informacji w Internecie – czego nie zawężać tylko do Google’a – ktoś powinien ludzi uczyć jak z tego morza informacji wyłowić złotą rybkę, jakie źródła w internecie można wykorzystać, jak szukać na stronach o kiepskiej architekturze informacji…

To na razie tyle o mnie i pochodzeniu moich zainteresowań profesjonalnych.

Related Posts